środa, 29 czerwca 2016

Rozdział XI


Dojeżdżałem do centrum miasta, kiedy zauważyłem wierzę, na której czekał Megatron. Widziałem tam też Raven i Starscream’a. Musiałem to w końcu zakończyć. Wcześniej zawiadomiłem Fowlera o moim „spotkaniu” z Lordem Decepticonów i ewakuował resztę ludności. Transformowałem się pod wieżą i czekałem na nadejście cona. Ten jak na zawołanie wylądował tuż przede mną. Uśmiechał się wrednie, ale nic nie robił.

-Uwolnij Raven – rozkazałem – Masz mnie, ona nie jest ci potrzebna.

-Uwolnię ją w odpowiednim momencie, nie martw się. Kiedy ty zginiesz, opuszczę tę planetę. Nie jestem już Decepticonem.

-Jakoś nie wierzę w twoją zmianę.

-Nie bardzo mnie obchodzi twoja opinia. I tak za krótką chwilę połączysz się z Wszechisrką – podszedłem bliżej i spojrzałem mu prosto w oczy. Nie bałem się, chciałem to pokazać. On jednak nadal uśmiechał się. Zmienił swoją rękę w ostrze i wiedziałem, że już czas przygotować się na koniec.

 

Oczami Raven

Nie mogłam tak bezczynnie stać i czekać. Bumblebee to mój przyjaciel, uratował mniei teraz moja kolej. Zaczęłam się szarpać, ale na nic mi się to nie zdało. Na szczęście mam kilka asów w zanadrzu.

-Starscream! – zawołałam cona, a on odwrócił się i podszedł do mnie – Powiedz, jak to jest, że to nie ty dowodzisz Decepticonami? – decept zdziwił się trochę moim pytaniem, ale po chwili odpowiedział z duma.

-Już wkrótce zajmę należne mi miejsce. Megatron za niedługo opuści tę planetę, a wtedy ja, Lord Starscream, będę rządził Decepticonami.

-Nie przydałby ci się nowy komandor? – puściłam mu oczko – Na ogół jestem posłuszna. Umiem też się dobrze „zabawiać”.

Scream otworzył szerzej oczy, ale chyba mnie zrozumiał. Podszedł jeszcze bliżej, a wtedy ja złapałem jego rękę nogami i zmusiłam by wystrzelił z blastera w metal, który mnie trzymał. Uwolniłam się i spojrzałam na stojących w dole Megartona i Bumblebee. Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Jak najszybciej skoczyłam w dół i wylądowałam na plecach Megatrona.  Odbiłam się od nich i zaczęłam strzelać w niego z blasterów. Wylądowałam obok Bee. Uśmiechnęliśmy się do siebie i wymierzyliśmy broń w cona.

-Lepiej zejdź mi z drogi – zwrócił się do mnie – Nie chcę cię skrzywdzić.

-Ale chcesz skrzywdzić mojego przyjaciela, a na to nie pozwolę.

Uruchomiłam ostrza i ruszyłam na Megatrona. On oczywiście z łatwością odpierał moje ataki. Bumblebee strzelał w niego z blasterów, ale on nie miał nawet rysy. Nagle, tuż obok nas uderzyła rakieta. Wybuch odrzucił nas o kilkanaście metrów dalej. Byłam trochę przymroczona. Ledwo co podniosłam się i wtedy zobaczyłam, że Megatron celuje w Bee z blastera. Nie zastanawiałam się. Podbiegłam do nich i zastawiłam bota, sama przyjmując pocisk. Upadłam na ziemię. Czułam wielki bul dochodzący z okolic brzucha. Nie mogłam się ruszyć. Chwilę później straciłam przytomność.

 

Oczami Bumblebee

Podbiegłem do niej i obejrzałem ranę. Była poważna, ale jeśli szybko dowiozę ją do Ratcheta, to przeżyje. Chciałem ją podnieść, ale ktoś odepchnął mnie na bok. Był to oczywiście Megatron. Stał nad nią z przestraszonym wyrazem twarzy.

-Ja…to nie tak miało być. Ona była niewinna!

-Megatronie proszę, pomórz mi ja zanieść do medyka – con otrząsnął się z transu i wziął ją na ręce. Wstałem z ziemi i podszedłem do niego. Decepticon podał mi ją, a po chwili odleciał – Ratchet proszę o most ziemny, mam ranną.

Po kilku sekundach przede mną pojawił się most. Wbiegłem do niego jak najszybciej. Po drugiej stronie Ratchet czekał już gotowy do ewentualnej operacji. Nie czekając sprawdził stan zdrowia Raven i ją ustabilizował. Opatrzył ranę, a następnie ją zaspawał.

Postanowiliśmy, że przez jakiś czas Raven tu zostanie. Nie chcieliśmy jej niepotrzebnie przenosić, zwłaszcza, że jeszcze nie odzyskała przytomności. Nie minęło dużo czasu, a w bazie pojawił się Sideswipe. Pewnie się nieźle denerwował podczas naszej nieobecności. Kiedy tylko zobaczył Raven, widać było, że kamień spadł mu z iskry. Potem nie odstępował jej na krok. Jej czyn był bardzo odważny. Była w stanie oddać za mnie życie, ale nadal mam przeczucie, że cały ten czas nas okłamywała. Pojawiła się na Ziemi nie wiadomo skąd, wiedziała o ludziach więcej niż powinna i mieszała fakty o swoim pochodzeniu. Nie mówię, że to zdrajczyni czy szpieg, ale na pewno nie jest Autobotem. Może to bezfrakcyjna, która boi się przyznać kim była? Nie chcę stawiać zbyt pochopnych wniosków, ale muszę dokładnie przyjrzeć się tej sprawie. Kiedy Raven się obudzi, porozmawiam z nią w cztery oczy. Powinienem też porozmawiać z Sideswipem. Może on wie o niej więcej niż ja.

 

Oczami Sideswipe’a

Siedziałem, obserwowałem ją. Wyglądała tak spokojnie, gdy spała. Tak strasznie się o nią martwiłem, ale teraz, gdy jesteśmy razem, kamień spadł mi z iskry. Dlaczego ona tak namieszała mi w głowie? Niegdyś byłem pewny, że Windblade to najpiękniejsza fembotka jaką widziałem, a teraz? Ona jest inna, jedyna w swoim rodzaju. Pojawiła się w moim życiu w idealnym momencie. Teraz nic nas nie rozdzieli. Dopilnuję, by nikt nigdy więcej jej nie skrzywdził. Niespodziewanie dosiadł się do mnie Bee.

-Nic ci nie jest? – zapytałem, bo właśnie się zorientowałem, że on też mógł stracić życie.

-Wszystko w porządku. Dzięki Raven. Gdyby mnie nie zasłoniła mogłoby być o wiele gorzej.

-Jest bardzo odważna – stwierdziłem, znów na nią patrząc – Nie sądzisz, że spotkaliśmy się w odpowiednim momencie.

-Możliwe. Posłuchaj, muszę cię o coś zapytać – bot położył rękę na moim ramieniu. Aha, zapowiada się na poważną rozmowę.

-O co chodzi?

-Strongarm miała pewne podejrzenia, co do Raven, w które i ja zaczynam wierzyć.

-Czekaj, co? Niby myślisz, że Raven nie jest tym, za kogo się podaje? Ona właśnie ocaliła twoją iskrę, Bee.

-Wiem, wiem, ale… - urwał – Sam musisz przyznać, że czasami dziwnie się zachowuje. Mylą jej się fakty dotyczące jej życia, tak dobrze zna ludzką kulturę.

-To źle, że interesuje się Ziemią i ludźmi?

-Wiesz, że nie to miałem na myśli – pokiwałem głową z niedowierzaniem. Jak Bumblebee może w ogóle myśleć, że Rae nas kłamie.

-Chciałeś mi zadać pytanie, a jeszcze go nie usłyszałem – bota chyba zdziwiła moja powaga.

-Chciałem zapytać o wasze pierwsze spotkanie. Pomogła ci wtedy pokonać Decepticona? – pokiwałem twierdząco głową – Byłeś daleko od bazy?

-Nie, nie daleko – Bee zamyślił się chwilę – Co?

-To dziwne, że spotkałeś ją akurat, kiedy była w pobliżu tego Decepticona i naszej bazy.

-Sugerujesz, że mnie śledziła?! – uniosłem się, ale żółty bot starał się mnie uspokoić.

-Sideswipe, to są tylko przypuszczenia. Musisz zrozumieć moje położenie. Tak naprawdę nie mamy pewności czy to, co mówiła Raven jest prawdą – puściłem mu ostrzegawcze spojrzenie.

-Nie mam zamiaru z tobą o tym rozmawiać. Ja jej wierzę i nie przekonasz mnie, że Rae jest zdrajczynią. Jeżeli masz zamiar dalej mi to wmawiać, to możesz już wracać na złomowisko.

Bumblebee spuścił głowę i po jakieś minucie odszedł. Poprosił Ratcheta o most i niedługo później zniknął po drugiej stronie. Delikatnie przejechałem dłonią po jej policzku i uśmiechnąłem się lekko.

-Nie pozwolę, by oskarżali cię o takie okropieństwa. Ja wiem, ze ty nigdy byś mnie nie okłamała. Obiecuję ci, że jeżeli wciąż nie będą ci wierzyć, to razem od nich odejdziemy. Będziemy tylko ty i ja, we dwoje. Na zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz