Dojeżdżałem
do centrum miasta, kiedy zauważyłem wierzę, na której czekał Megatron.
Widziałem tam też Raven i Starscream’a. Musiałem to w końcu zakończyć.
Wcześniej zawiadomiłem Fowlera o moim „spotkaniu” z Lordem Decepticonów i
ewakuował resztę ludności. Transformowałem się pod wieżą i czekałem na
nadejście cona. Ten jak na zawołanie wylądował tuż przede mną. Uśmiechał się
wrednie, ale nic nie robił.
-Uwolnij
Raven – rozkazałem – Masz mnie, ona nie jest ci potrzebna.
-Uwolnię ją
w odpowiednim momencie, nie martw się. Kiedy ty zginiesz, opuszczę tę planetę.
Nie jestem już Decepticonem.
-Jakoś nie
wierzę w twoją zmianę.
-Nie bardzo
mnie obchodzi twoja opinia. I tak za krótką chwilę połączysz się z Wszechisrką
– podszedłem bliżej i spojrzałem mu prosto w oczy. Nie bałem się, chciałem to
pokazać. On jednak nadal uśmiechał się. Zmienił swoją rękę w ostrze i
wiedziałem, że już czas przygotować się na koniec.
Oczami Raven
Nie mogłam
tak bezczynnie stać i czekać. Bumblebee to mój przyjaciel, uratował mniei teraz
moja kolej. Zaczęłam się szarpać, ale na nic mi się to nie zdało. Na szczęście
mam kilka asów w zanadrzu.
-Starscream!
– zawołałam cona, a on odwrócił się i podszedł do mnie – Powiedz, jak to jest,
że to nie ty dowodzisz Decepticonami? – decept zdziwił się trochę moim
pytaniem, ale po chwili odpowiedział z duma.
-Już wkrótce
zajmę należne mi miejsce. Megatron za niedługo opuści tę planetę, a wtedy ja,
Lord Starscream, będę rządził Decepticonami.
-Nie
przydałby ci się nowy komandor? – puściłam mu oczko – Na ogół jestem posłuszna.
Umiem też się dobrze „zabawiać”.
Scream
otworzył szerzej oczy, ale chyba mnie zrozumiał. Podszedł jeszcze bliżej, a
wtedy ja złapałem jego rękę nogami i zmusiłam by wystrzelił z blastera w metal,
który mnie trzymał. Uwolniłam się i spojrzałam na stojących w dole Megartona i
Bumblebee. Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Jak najszybciej skoczyłam w dół i
wylądowałam na plecach Megatrona.
Odbiłam się od nich i zaczęłam strzelać w niego z blasterów. Wylądowałam
obok Bee. Uśmiechnęliśmy się do siebie i wymierzyliśmy broń w cona.
-Lepiej
zejdź mi z drogi – zwrócił się do mnie – Nie chcę cię skrzywdzić.
-Ale chcesz
skrzywdzić mojego przyjaciela, a na to nie pozwolę.
Uruchomiłam
ostrza i ruszyłam na Megatrona. On oczywiście z łatwością odpierał moje ataki.
Bumblebee strzelał w niego z blasterów, ale on nie miał nawet rysy. Nagle, tuż
obok nas uderzyła rakieta. Wybuch odrzucił nas o kilkanaście metrów dalej.
Byłam trochę przymroczona. Ledwo co podniosłam się i wtedy zobaczyłam, że
Megatron celuje w Bee z blastera. Nie zastanawiałam się. Podbiegłam do nich i
zastawiłam bota, sama przyjmując pocisk. Upadłam na ziemię. Czułam wielki bul
dochodzący z okolic brzucha. Nie mogłam się ruszyć. Chwilę później straciłam
przytomność.
Oczami
Bumblebee
Podbiegłem
do niej i obejrzałem ranę. Była poważna, ale jeśli szybko dowiozę ją do
Ratcheta, to przeżyje. Chciałem ją podnieść, ale ktoś odepchnął mnie na bok.
Był to oczywiście Megatron. Stał nad nią z przestraszonym wyrazem twarzy.
-Ja…to nie
tak miało być. Ona była niewinna!
-Megatronie
proszę, pomórz mi ja zanieść do medyka – con otrząsnął się z transu i wziął ją
na ręce. Wstałem z ziemi i podszedłem do niego. Decepticon podał mi ją, a po
chwili odleciał – Ratchet proszę o most ziemny, mam ranną.
Po kilku sekundach
przede mną pojawił się most. Wbiegłem do niego jak najszybciej. Po drugiej
stronie Ratchet czekał już gotowy do ewentualnej operacji. Nie czekając
sprawdził stan zdrowia Raven i ją ustabilizował. Opatrzył ranę, a następnie ją
zaspawał.
Postanowiliśmy,
że przez jakiś czas Raven tu zostanie. Nie chcieliśmy jej niepotrzebnie
przenosić, zwłaszcza, że jeszcze nie odzyskała przytomności. Nie minęło dużo
czasu, a w bazie pojawił się Sideswipe. Pewnie się nieźle denerwował podczas
naszej nieobecności. Kiedy tylko zobaczył Raven, widać było, że kamień spadł mu
z iskry. Potem nie odstępował jej na krok. Jej czyn był bardzo odważny. Była w
stanie oddać za mnie życie, ale nadal mam przeczucie, że cały ten czas nas
okłamywała. Pojawiła się na Ziemi nie wiadomo skąd, wiedziała o ludziach więcej
niż powinna i mieszała fakty o swoim pochodzeniu. Nie mówię, że to zdrajczyni
czy szpieg, ale na pewno nie jest Autobotem. Może to bezfrakcyjna, która boi
się przyznać kim była? Nie chcę stawiać zbyt pochopnych wniosków, ale muszę
dokładnie przyjrzeć się tej sprawie. Kiedy Raven się obudzi, porozmawiam z nią
w cztery oczy. Powinienem też porozmawiać z Sideswipem. Może on wie o niej
więcej niż ja.
Oczami
Sideswipe’a
Siedziałem,
obserwowałem ją. Wyglądała tak spokojnie, gdy spała. Tak strasznie się o nią
martwiłem, ale teraz, gdy jesteśmy razem, kamień spadł mi z iskry. Dlaczego ona
tak namieszała mi w głowie? Niegdyś byłem pewny, że Windblade to najpiękniejsza
fembotka jaką widziałem, a teraz? Ona jest inna, jedyna w swoim rodzaju.
Pojawiła się w moim życiu w idealnym momencie. Teraz nic nas nie rozdzieli.
Dopilnuję, by nikt nigdy więcej jej nie skrzywdził. Niespodziewanie dosiadł się
do mnie Bee.
-Nic ci nie
jest? – zapytałem, bo właśnie się zorientowałem, że on też mógł stracić życie.
-Wszystko w
porządku. Dzięki Raven. Gdyby mnie nie zasłoniła mogłoby być o wiele gorzej.
-Jest bardzo
odważna – stwierdziłem, znów na nią patrząc – Nie sądzisz, że spotkaliśmy się w
odpowiednim momencie.
-Możliwe.
Posłuchaj, muszę cię o coś zapytać – bot położył rękę na moim ramieniu. Aha,
zapowiada się na poważną rozmowę.
-O co
chodzi?
-Strongarm
miała pewne podejrzenia, co do Raven, w które i ja zaczynam wierzyć.
-Czekaj, co?
Niby myślisz, że Raven nie jest tym, za kogo się podaje? Ona właśnie ocaliła
twoją iskrę, Bee.
-Wiem, wiem,
ale… - urwał – Sam musisz przyznać, że czasami dziwnie się zachowuje. Mylą jej
się fakty dotyczące jej życia, tak dobrze zna ludzką kulturę.
-To źle, że
interesuje się Ziemią i ludźmi?
-Wiesz, że
nie to miałem na myśli – pokiwałem głową z niedowierzaniem. Jak Bumblebee może
w ogóle myśleć, że Rae nas kłamie.
-Chciałeś mi
zadać pytanie, a jeszcze go nie usłyszałem – bota chyba zdziwiła moja powaga.
-Chciałem
zapytać o wasze pierwsze spotkanie. Pomogła ci wtedy pokonać Decepticona? –
pokiwałem twierdząco głową – Byłeś daleko od bazy?
-Nie, nie
daleko – Bee zamyślił się chwilę – Co?
-To dziwne,
że spotkałeś ją akurat, kiedy była w pobliżu tego Decepticona i naszej bazy.
-Sugerujesz,
że mnie śledziła?! – uniosłem się, ale żółty bot starał się mnie uspokoić.
-Sideswipe,
to są tylko przypuszczenia. Musisz zrozumieć moje położenie. Tak naprawdę nie
mamy pewności czy to, co mówiła Raven jest prawdą – puściłem mu ostrzegawcze
spojrzenie.
-Nie mam
zamiaru z tobą o tym rozmawiać. Ja jej wierzę i nie przekonasz mnie, że Rae
jest zdrajczynią. Jeżeli masz zamiar dalej mi to wmawiać, to możesz już wracać
na złomowisko.
Bumblebee
spuścił głowę i po jakieś minucie odszedł. Poprosił Ratcheta o most i niedługo
później zniknął po drugiej stronie. Delikatnie przejechałem dłonią po jej
policzku i uśmiechnąłem się lekko.
-Nie
pozwolę, by oskarżali cię o takie okropieństwa. Ja wiem, ze ty nigdy byś mnie
nie okłamała. Obiecuję ci, że jeżeli wciąż nie będą ci wierzyć, to razem od
nich odejdziemy. Będziemy tylko ty i ja, we dwoje. Na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz