środa, 20 lipca 2016

Rozdział XII

Wszystko robi się trudniejsze.

Za każdym razem, gdy na niego patrzę, chce mi się płakać. Patrząc na niego widzę ojca, uśmiecha się wrednie i wyrywa mu iskrę. To mnie przeraża, bo kiedyś nie mogłabym na niego powiedzieć ani jednego złego słowa, a już na pewno, że jest kłamcą. Gdy byłam mała, podziwiałam go i było tak jeszcze do niedawna,. Teraz nie jest dla mnie kimś więcej, niż tylko okrutnym potworem.

Czasem mam wrażenie, że to wszystko jest tylko snem. Wszystko, co stało się przez ostatnie kilka tygodni. Moja przemiana w Transformera, „dołączenie” do Autobotów, przyjaźń z Sideswipem, a może i coś więcej… Do tego dochodzi moja szczera rozmowa z Megatronem i fakt, że mój ojciec jest krwiożerczym mordercą. Tak, to wszystko przypomina jakiś pieprzony koszmar.

Tylko, że to jest rzeczywistość.


Kiedy już wybudziłam się ze śpiączki, co nastąpiło dużo szybciej niż ostatnio, pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam była twarz Sideswipe’a. Uśmiechał się do mnie, cieszył, że nic mi nie jest. Starałam się choć udać radość, ale i to nie bardzo mi wyszło. Oczywiście od razu pojawiło się pytanie, czy dobrze się czuję, na co powiedziałam jedynie tyle, że jestem zmęczona.

Jeszcze tego samego dnia przenieśliśmy się z powrotem na złomowisko, gdzie ponownie przebadał mnie Fixit. Reszta drużyny była już cała i zdrowa. Strongarm jak zawsze była wyjątkowo podejrzliwa, pytając się mnie czy przypadkiem nie zdradziłam czegoś Megusiowi, ale do tego się przyzwyczaiłam. I teraz było inaczej. Teraz Sideswipe stanął w mojej obronie, przez co czułam się jeszcze głupiej. Zawsze sama potrafiłam się obronić, ale teraz…
Teraz czuję się winna za wszystko, co stało się od mojego przebudzenia. I coś czuję, że za szybko nie pozbędę się tego cholernego poczucia winy…   

Teraz siedziałam sama, bo boty pojechały na kolejną misję. Nic specjalnego, jedynie jakiś tam con. W bazie zostałam tylko ja i Fixit, choć Swipe bardzo nalegał, by został, ale kategorycznie kazałam mu wspierać ekipę. W końcu jeszcze niedawno byli ranni.

Jest jeszcze jeden problem. Bumblebee. On coś wie, a nawet nie takie sobie coś, wie dużo. Ma świadomość, że nie jestem tym, za kogo się podaję. Przez to będzie mnie bardziej kontrolował. A kiedy się już dowie, że należę do M.E.C.H…

Nie, to już nie ważne. Bo ja już nie należę do M.E.C.H. To koniec, nie chcę mieć już z nimi nic wspólnego. Nie chcę już nigdy więcej krzywdzić przyjaciół, czy jakichkolwiek innych żywych istnień. I nie chcę mieć już nic wspólnego z moim ojcem. Mam zamiar spotkać się z nim już tylko raz, żeby powiedzieć mu wszystko, co o nim myślę i zniszczyć cały dorobek organizacji, wszystkie dokumenty, czy co tam 
jeszcze mają.

Mam zamiar raz na zawsze zakończyć ich tyranię i zrobię to za wszelką cenę. Nawet, jeśli oznacza to powiedzenie prawdy Autobotom…


Oczami Megatrona

To nie tak miało się skończyć.

Nikt poza nim miał nie ucierpieć.

Dlaczego ten żółty konus musi wszystko komplikować?! 

Dlaczego przez niego zawsze przegrywam?! Przysięgam, że to już ostatni raz… Gdy zaatakuję ponownie, nie będzie dla niego ratunku. Zajdę ich w nocy, nie zdołają dotrzeć do niego na czas, nawet jeśli zadziałają ich systemy obronne. Ukradkiem poderżnę mu gardło i raz na zawsze zakończę jego nędzne istnienie…

Mam tylko nadzieję, że tej małej femme nic się nie stało. Nie powinna ucierpieć, nie była nawet jedną z nich. To prawdziwy cud nauki. Pewnie Shockwave od razu chciałby robić na niej eksperymenty i jak zawsze zapomniałby nacieszyć się samym jej istnieniem. Dusza człowieka przeniesiona do ciała Transformera… Coś wspaniałego… Ona skrywa tak wielki sekret i do tej pory podzieliła się nim jedynie ze mną… Czyżby jednak mi zaufała?

Nie, to niemożliwe. Z pewnością zrozumiała, że mówiąc mi prawdę nie ma nic do stracenia. Ale mogłem w końcu powiedzieć Autobotom, kim naprawdę jest. Może o tym nie pomyślała… Nie, jest za mądra.
Zaufała mi…


Oczami Bumblebee

Kiedy już pokonaliśmy kolejnego Decepticona musiałem porozmawiać na osobności ze Strongarm. Podczas, gdy reszta drużyny szykowała nowego więźnia do transportu, zabrałem kadetkę w głąb lasu. Nie mogłem pozwolić komukolwiek, by nas podsłuchał, a zwłaszcza Sideswipe’owi. Wcześniej tego nie widziałem, ale bot najwyraźniej coś czuje do Raven. Może źle to ująłem, od początku wiedziałem, że coś między nimi iskrzy, ale sądziłem, że mech nie bierze tego na serio. Jak widać nie mogłem się bardziej mylić.

-Czy coś się stało Poruczniku? – zapytała femme, kiedy już znaleźliśmy się dostatecznie daleko.
-Być może… Muszę ci przyznać rację – Strongarm zdziwiła się.
-W związku z…
-Z Raven. Ona jest tym, za kogo się podaje – Kadetka starała się zachować powagę, ale widziałem jak uśmiechała się pod nosem.
-Skąd te przypuszczenia? – zapytała, wyraźnie dumna z tego, że ona pierwsza zobaczyła, że coś z nią jest nie tak.
-Kiedy napadł na nas Megatron, nie miała pojęcia kim on jest, a chyba każdy to wie.
-Nie mogę się nie zgodzić. Tylko, skoro już oboje się zgadzamy, że nie jest jedną z nas, powinniśmy ustalić kim jest.
-Mam pewną teorię – femme skrzyżowała ręce na piersi.
-Słucham.
-Myślę, że Raven jest po prostu zagubioną bez frakcyjną szukającą domu. Ona chyba nie chce nam zaszkodzić, a zwyczajnie boi się powiedzieć kim jest, bo się tego wstydzi.
-Cóż, może uznasz mnie za zbyt podejrzliwą, ale ona chyba nie jest bez frakcyjną – uniosłem brew ze zdziwienia. Strongarm musiała spędzać wiele czasu na śledztwie.
-Widzę, że i ty masz teorię, tak? – Kadetka pokiwała głową.
-Sądzę, że ona nas szpieguje – zamrugałem kilkukrotnie optykami. Po co miałaby to robić? Wątpię by była Decepticonem, a na własną rękę by tego nie robiła – Raz przyłapałam ją podejrzanie blisko komputerów. Oczywiście próbowała mi wmówić, że medytowała, ale dlaczego miałaby to robić tam? – co racja, to racja – Jak do tego dodać jej wyśmienitą znajomość sztuk walki, posługiwanie się ludzkim językiem i niewiedzę o Meagtronie, to naprawdę widzę w niej szpiega.
-Nie twierdzę, że nie masz racji. Ale dla kogo miałaby szpiegować?
-I to jest ta część, w którą do tej pory nie chcę uwierzyć. Nawet mimo faktu, że jej nie lubię i nie ufam.
-Czyli? – fembotka westchnęła.
-Ona chyba pracuje dla M.E.C.H.

Otworzyłem szerzej optyki. Dla M.E.C.H.? Dlaczego miałaby zdradzać swoją własną rasę. Chyba, że oni ją okłamują… Albo… Nie, to chyba nie możliwe. Choć już raz udało im się stworzyć Transformera. Co, jeśli i ona jest jedynie ich marionetką? Ale dlaczego uratowałaby mnie przed Megatronem? Nie, to wszystko się kupy nie trzyma! Jeżeli ktoś rzeczywiście nią steruje, to ta tajemnicza osoba musi mieć dość pracy dla M.E.C.H. To by wyjaśniało, dlaczego Raven tak zareagowała na wieść, że to właśnie ta organizacja o mało nie zabiła Sideswipe’a. Jedno jest pewne. Muszę z nią o tym poważnie porozmawiać.

-Poruczniku? – femme wyrwała mnie z zamyślenia – Co o tym sądzisz?
-Coż… I ja nie chcę w to uwierzyć, ale chyba możesz mieć rację. M.E.C.H. już raz wybudowało swojego własnego Transformera i kto wie, czy Raven nie jest ich kolejnym tworem. Być może to właśnie po to były im potrzebne części Sideswipe’a i wiedza o naszym funkcjonowaniu.
-Czyli to znaczy, że miałam rację?

-Nie mam pewności, ale chyba tak. Kiedy wrócimy na złomowisko, będę musiał zamienić z nią kilka słów. To, jak odpowie na moje pytania, zaważy na całym jej życiu… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz