Udało mi się
zaimponować Autobotowi. Przyglądał mi się z niedowierzaniem i zachwytem.
Uśmiechnęłam się lekko by wzbudzić w nim zaufanie.
-Cześć –
przywitałam się – Nic ci nie jest? Lwopodobny con nieźle cię poturbował – bot
nic nie odpowiadał – Halo?
-Tak, znaczy
nic mi nie jest – uśmiechnął się szeroko – podał mi rękę – Jestem Sideswipe –
uścisnęłam ją.
-Raven.
-A więc,
Raven, co sprowadza cię w te strony? – byłam przygotowana na takie pytanie.
-Nie lubię
długo siedzieć w jednym miejscu. Ciągle podróżuję, a niedawno przyleciałam na
Ziemię. Zwiedzam sobie, a przy okazji klepię maski conom.
-I idzie ci
to naprawdę dobrze. Powiedz, skąd masz wbudowane blastery? Wyglądasz młodo, a
młodzikom ot tak nie daje się tak potężnej broni. Nawet Bumblebee nie ma
wbudowanych blasterów, a walczył na wojnie – na to pytanie już nie byłam
przygotowana, ale jestem zaradna.
-Mój ojciec
zawsze powtarzał, że nie ważne gdzie jesteś, kłopoty i tak cię dosięgną.
Dlatego dostałam blastery.
-Super… -
dosyć pogaduszek. Czas zacząć działać.
-A ty co tu
robisz?
-Razem z
moja drużyną łapiemy Decepticony, które uciekły ze statku Alcamor, po jego
awaryjnym lądowaniu na Ziemi. Jesteśmy tu już od dłuższego czasu.
-Duża ta
drużyna? Chętnie bym się z nimi spotkała, bo wiesz, z czasem każdy robi się
samotny.
-Kilka
botów. Ale wiesz, jesteś jedną z nas, więc mogę zabrać cię do bazy. Poznasz
wszystkich – Sideswipe złapał mnie za rękę.
-A to nie
będzie problem? Nie chcę się narzucać.
-Żaden
problem – uśmiechnęłam się. Bot podniósł cona i zaczął go za sobą ciągnąć.
-Pomóc ci? –
wyraźnie widziałam, że jest mu ciężko. Nie czekając na odpowiedź złapałam za
jego nogi i podniosłam go.
-Dzięki –
razem zaczęliśmy iść w stronę ich bazy.
Na miejscu
byliśmy kilkanaście minut później. Ich bazą było jakieś złomowisko. Mieli
jednak dobrą ochronę. Wysoki mur, a na nim blastery wyposażone w czujnik ruchu.
Bardzo sprytne. Ktoś otworzył nam bramę i wjechaliśmy do środka. Wiele
zepsutych samochodów, rowerów i inne badziewia. Za to na środku prawdziwe
centrum operacyjne. Wielkie komputery, ekrany i jakieś metalowe koło. Nie
miałam pojęcia co to może być. Zastaliśmy tam sześć botów. Był żółto – czarny
bot, obok niego stała dość masywna, biało – niebieska fembotka oraz wielki i
masywny zielono – czarny Autobotbot. Niedaleko stał też dość duży pomarańczowo
– czarny bot i czerwono – czarna fembotka z niebieskimi i złotymi dodatkami
oraz skrzydłami. Przy komputerach dostrzegłam jeszcze bardzo małego, bo
wielkości człowiek, pomarańczowego Autobota z kołami zamiast nóg.
Podeszliśmy
do botów, a Sideswipe przedstawił im mnie, a ich mnie. Dowiedziałam się, że
żółty bot to Bumblebee, przywódca drużyny. Zielony to Dinobot Grimlock, który
rozumem nie grzeszy, za to biało – niebieska to Kadetka Strongarm, która aż za
bardzo lubi się wymądrzać. Tak Sideswipe powiedział mi na ucho. Pomarańczowo –
czarny bot to Drift, który chyba nie wie co to zabawa, a skrzydlata fembotka to
Windblade, która z kolei lubi ryzyko. Najmniejszy bot to Fixit, medyk i
mechanik. Chciałam jak najszybciej zająć się wypytywaniem ich o szczegóły
misji, ale przed nami pojawili się ludzie i jeszcze dwa małe boty. Dorosły
mężczyzna z brązowymi włosami i brodą to Denny, a jego syn Russel. Dwa małe
boty to Slipstream i Jetstorm, pomocnicy Drifta.
-Łapiecie
Decepticony, tak? – spróbowałam ich podejść – Może mogłabym pomóc, póki jeszcze
jestem na Ziemi?
-Nie trzeba –
odpowiedziała Strongarm i spojrzała na mnie podejrzliwie – Jak sama widzisz,
nie mamy małego zespołu.
-Zdolnych
botów nigdy za mało – obronił mnie Sideswipe – Bardzo chętnie przyjmiemy cię w
naszych szeregach. Prawda Bee? – spojrzeliśmy na dowódcę.
-Jeśli
chcesz nam pomóc Raven, nie mam nic przeciwko – uśmiechnęłam się do bota. Tak
łatwo wpadają w moją pułapkę.
-To dobry
wybór Bee – znów odezwał się Sideswipe – Żałuj, że nie widziałeś jak załatwiła
tego cona, którego wam przynieśliśmy. W dodatku ma blastery! – Bee spojrzał na
mnie ze zdziwieniem.
-Teraz
prawie żaden bot ich nie ma.
-Wolę się
ubezpieczać. Świetnie się sprawdzają.
-Może i my
powinniśmy takie sobie sprawić – zaproponowała Windblade.
-To nie taki
zły pomysł. Fixit?
-Nie ma
problemu. To bardzo łatwa do zrobienia broń. Jutro je wam zamontuję – wszyscy,
oprócz Strongarm uśmiechnęli się. Fembotka była strasznie podejrzliwa. Muszę na
nią uważać.
-Sideswipe –
Bee zwrócił się do bota - Dasz radę jechać na patrol?
-Ma się
rozumieć. Jedziesz ze mną Raven? – uśmiechnął się do mnie, a ja nie wiem czemu
odwzajemniłam uśmiech.
-Jasne –
odeszliśmy od drużyny i transformowaliśmy się. Sideswipe przybrał formę
sportowego samochodu. Wyjechaliśmy na główną drogę i szukaliśmy sygnału
Decepticona. Nauczyłam się tworzyć hologram kierowcy, kiedy jestem w formie
motocyklu. Nie zwracam w ten sposób uwagi.
Nagle bot
zatrzymał się i transformował. Wyhamowałam i upomniałam go.
-Zwariowałeś?
Co jak ktoś nas zobaczy?
-Tu nikt nie
jeździ. Poza tym, - Sideswipe zaczął wspinać się na dość wysoką górę – chcę ci
coś pokazać. – zmieniłam formę i również zaczęłam wspinać się na górę.
Było to
nadzwyczaj łatwe, zważywszy na moją wielkość. Byliśmy coraz wyżej. Bot od czasu
do czasu zatrzymywał się. Chyba był ranny, bo łapał się za klatkę piersiową. Na
pytanie czy nic mu nie jest, odpowiadał, że tylko się zmęczył. Ja wiedziałam,
że chodzi o coś więcej.
Kiedy
dotarliśmy na szczyt, słońce akurat zachodziło. Mieliśmy widok na miasto za
mostem i na morze. Niebo zaczęło zmieniać swój kolor. Pierw stało się różowe, a
potem zaczęło przechodzić w pomarańcz. Usiedliśmy i wpatrywaliśmy się w słońce.
-Między
innymi dlatego lubię tą planetę - odezwał się bot – Mają tu piękne widoki – nie
przestawałam przyglądać się zachodowi. Z tej perspektywy wyglądał wyjątkowo
pięknie.
Dopiero po
chwili zorientowałam się, że Sideswipe trzyma moją dłoń. Sumienie podpowiadało
mi ją zabrać, ale nie iskra. W tym przypadku postanowiłam posłuchać iskry.
Narracja
trzecio osobowa
Szary i
wielki Decepticon o ostro zakończonej zbroi i czerwonych oczach wylądował w
bazie Autobotów. Była już noc, a boty zajmowały się swoimi sprawami. Megatron
dezaktywował ich kamery i rozpoczął swoje poszukiwania. Znalazł bardzo wiele
kapsuł, wypełnionych jego pobratymcami. Nie mógł ich jednak uwolnić, jeszcze
nie. On szukał kogoś szczególnego. W jednej z kapsuł był Decepticon, w którego
żyłach płynie mroczny energon. Megatron poczuł jego obecność i znalazł go. Miał
srebrny lakier, szpiczaste uszy oraz ogon. Lord otworzył jego kapsułę, a kiedy
się otrząsnął, przemówił.
-W twoich
żyłach płynie krew Unikrona. Przetrwałeś jej działanie, więc jesteś silny. Mam
jednak jedno zasadnicze pytanie. Po co?
-Jedynie po
to, byś mnie znalazł Lordzie Megatronie. Wiedz, że Decepticony wciąż wierzą w
twój powrót. Chciałem byś tu przyleciał i przejął tą planetę. Stacjonuje tu
jedynie kilka Autobotów pod wodzą tego nędznego Bumblebee – Megatron otworzył
szerzej oczy.
-Żółty konus
tu jest?
-Jak już
wspomniałem, to on dowodzi Autobotami na tej planecie.
Lord
Decepticonów przysiągł, że nie będzie już
szerzył zniszczenia. Jednak myśl o zemście na bocie, który pozbawił go
iskry była zbyt silna. Nikt się nie dowie, jeśli jeden Autobot zginie. A nawet
jakby się dowiedział, to się tym nie przejmie. Megatron postanowił, że sam
zajmie się Bumblebee. Musiał jednak jakoś wynagrodzić wiernego sługę. Na razie
postanowił udać, że będzie próbował przejąć władzę na Ziemi. Zabrał Steeljaw’a
i razem wylecieli z bazy Autobotów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz