środa, 11 maja 2016

Rozdział VI


Udało mi się zaimponować Autobotowi. Przyglądał mi się z niedowierzaniem i zachwytem. Uśmiechnęłam się lekko by wzbudzić w nim zaufanie.

-Cześć – przywitałam się – Nic ci nie jest? Lwopodobny con nieźle cię poturbował – bot nic nie odpowiadał – Halo?

-Tak, znaczy nic mi nie jest – uśmiechnął się szeroko – podał mi rękę – Jestem Sideswipe – uścisnęłam ją.

-Raven.

-A więc, Raven, co sprowadza cię w te strony? – byłam przygotowana na takie pytanie.

-Nie lubię długo siedzieć w jednym miejscu. Ciągle podróżuję, a niedawno przyleciałam na Ziemię. Zwiedzam sobie, a przy okazji klepię maski conom.

-I idzie ci to naprawdę dobrze. Powiedz, skąd masz wbudowane blastery? Wyglądasz młodo, a młodzikom ot tak nie daje się tak potężnej broni. Nawet Bumblebee nie ma wbudowanych blasterów, a walczył na wojnie – na to pytanie już nie byłam przygotowana, ale jestem zaradna.

-Mój ojciec zawsze powtarzał, że nie ważne gdzie jesteś, kłopoty i tak cię dosięgną. Dlatego dostałam blastery.

-Super… - dosyć pogaduszek. Czas zacząć działać.

-A ty co tu robisz?

-Razem z moja drużyną łapiemy Decepticony, które uciekły ze statku Alcamor, po jego awaryjnym lądowaniu na Ziemi. Jesteśmy tu już od dłuższego czasu.

-Duża ta drużyna? Chętnie bym się z nimi spotkała, bo wiesz, z czasem każdy robi się samotny.

-Kilka botów. Ale wiesz, jesteś jedną z nas, więc mogę zabrać cię do bazy. Poznasz wszystkich – Sideswipe złapał mnie za rękę.

-A to nie będzie problem? Nie chcę się narzucać.

-Żaden problem – uśmiechnęłam się. Bot podniósł cona i zaczął go za sobą ciągnąć.

-Pomóc ci? – wyraźnie widziałam, że jest mu ciężko. Nie czekając na odpowiedź złapałam za jego nogi i podniosłam go.

-Dzięki – razem zaczęliśmy iść w stronę ich bazy.

Na miejscu byliśmy kilkanaście minut później. Ich bazą było jakieś złomowisko. Mieli jednak dobrą ochronę. Wysoki mur, a na nim blastery wyposażone w czujnik ruchu. Bardzo sprytne. Ktoś otworzył nam bramę i wjechaliśmy do środka. Wiele zepsutych samochodów, rowerów i inne badziewia. Za to na środku prawdziwe centrum operacyjne. Wielkie komputery, ekrany i jakieś metalowe koło. Nie miałam pojęcia co to może być. Zastaliśmy tam sześć botów. Był żółto – czarny bot, obok niego stała dość masywna, biało – niebieska fembotka oraz wielki i masywny zielono – czarny Autobotbot. Niedaleko stał też dość duży pomarańczowo – czarny bot i czerwono – czarna fembotka z niebieskimi i złotymi dodatkami oraz skrzydłami. Przy komputerach dostrzegłam jeszcze bardzo małego, bo wielkości człowiek, pomarańczowego Autobota z kołami zamiast nóg.

Podeszliśmy do botów, a Sideswipe przedstawił im mnie, a ich mnie. Dowiedziałam się, że żółty bot to Bumblebee, przywódca drużyny. Zielony to Dinobot Grimlock, który rozumem nie grzeszy, za to biało – niebieska to Kadetka Strongarm, która aż za bardzo lubi się wymądrzać. Tak Sideswipe powiedział mi na ucho. Pomarańczowo – czarny bot to Drift, który chyba nie wie co to zabawa, a skrzydlata fembotka to Windblade, która z kolei lubi ryzyko. Najmniejszy bot to Fixit, medyk i mechanik. Chciałam jak najszybciej zająć się wypytywaniem ich o szczegóły misji, ale przed nami pojawili się ludzie i jeszcze dwa małe boty. Dorosły mężczyzna z brązowymi włosami i brodą to Denny, a jego syn Russel. Dwa małe boty to Slipstream i Jetstorm, pomocnicy Drifta.

-Łapiecie Decepticony, tak? – spróbowałam ich podejść – Może mogłabym pomóc, póki jeszcze jestem na Ziemi?

-Nie trzeba – odpowiedziała Strongarm i spojrzała na mnie podejrzliwie – Jak sama widzisz, nie mamy małego zespołu.

-Zdolnych botów nigdy za mało – obronił mnie Sideswipe – Bardzo chętnie przyjmiemy cię w naszych szeregach. Prawda Bee? – spojrzeliśmy na dowódcę.

-Jeśli chcesz nam pomóc Raven, nie mam nic przeciwko – uśmiechnęłam się do bota. Tak łatwo wpadają w moją pułapkę.

-To dobry wybór Bee – znów odezwał się Sideswipe – Żałuj, że nie widziałeś jak załatwiła tego cona, którego wam przynieśliśmy. W dodatku ma blastery! – Bee spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

-Teraz prawie żaden bot ich nie ma.

-Wolę się ubezpieczać. Świetnie się sprawdzają.

-Może i my powinniśmy takie sobie sprawić – zaproponowała Windblade.

-To nie taki zły pomysł. Fixit?

-Nie ma problemu. To bardzo łatwa do zrobienia broń. Jutro je wam zamontuję – wszyscy, oprócz Strongarm uśmiechnęli się. Fembotka była strasznie podejrzliwa. Muszę na nią uważać.

-Sideswipe – Bee zwrócił się do bota - Dasz radę jechać na patrol?

-Ma się rozumieć. Jedziesz ze mną Raven? – uśmiechnął się do mnie, a ja nie wiem czemu odwzajemniłam uśmiech.

-Jasne – odeszliśmy od drużyny i transformowaliśmy się. Sideswipe przybrał formę sportowego samochodu. Wyjechaliśmy na główną drogę i szukaliśmy sygnału Decepticona. Nauczyłam się tworzyć hologram kierowcy, kiedy jestem w formie motocyklu. Nie zwracam w ten sposób uwagi.

Nagle bot zatrzymał się i transformował. Wyhamowałam i upomniałam go.

-Zwariowałeś? Co jak ktoś nas zobaczy?

-Tu nikt nie jeździ. Poza tym, - Sideswipe zaczął wspinać się na dość wysoką górę – chcę ci coś pokazać. – zmieniłam formę i również zaczęłam wspinać się na górę.

Było to nadzwyczaj łatwe, zważywszy na moją wielkość. Byliśmy coraz wyżej. Bot od czasu do czasu zatrzymywał się. Chyba był ranny, bo łapał się za klatkę piersiową. Na pytanie czy nic mu nie jest, odpowiadał, że tylko się zmęczył. Ja wiedziałam, że chodzi o coś więcej.

Kiedy dotarliśmy na szczyt, słońce akurat zachodziło. Mieliśmy widok na miasto za mostem i na morze. Niebo zaczęło zmieniać swój kolor. Pierw stało się różowe, a potem zaczęło przechodzić w pomarańcz. Usiedliśmy i wpatrywaliśmy się w słońce.

-Między innymi dlatego lubię tą planetę - odezwał się bot – Mają tu piękne widoki – nie przestawałam przyglądać się zachodowi. Z tej perspektywy wyglądał wyjątkowo pięknie.

Dopiero po chwili zorientowałam się, że Sideswipe trzyma moją dłoń. Sumienie podpowiadało mi ją zabrać, ale nie iskra. W tym przypadku postanowiłam posłuchać iskry.


Narracja trzecio osobowa

Szary i wielki Decepticon o ostro zakończonej zbroi i czerwonych oczach wylądował w bazie Autobotów. Była już noc, a boty zajmowały się swoimi sprawami. Megatron dezaktywował ich kamery i rozpoczął swoje poszukiwania. Znalazł bardzo wiele kapsuł, wypełnionych jego pobratymcami. Nie mógł ich jednak uwolnić, jeszcze nie. On szukał kogoś szczególnego. W jednej z kapsuł był Decepticon, w którego żyłach płynie mroczny energon. Megatron poczuł jego obecność i znalazł go. Miał srebrny lakier, szpiczaste uszy oraz ogon. Lord otworzył jego kapsułę, a kiedy się otrząsnął, przemówił.

-W twoich żyłach płynie krew Unikrona. Przetrwałeś jej działanie, więc jesteś silny. Mam jednak jedno zasadnicze pytanie. Po co?

-Jedynie po to, byś mnie znalazł Lordzie Megatronie. Wiedz, że Decepticony wciąż wierzą w twój powrót. Chciałem byś tu przyleciał i przejął tą planetę. Stacjonuje tu jedynie kilka Autobotów pod wodzą tego nędznego Bumblebee – Megatron otworzył szerzej oczy.

-Żółty konus tu jest?

-Jak już wspomniałem, to on dowodzi Autobotami na tej planecie.

Lord Decepticonów przysiągł, że nie będzie już  szerzył zniszczenia. Jednak myśl o zemście na bocie, który pozbawił go iskry była zbyt silna. Nikt się nie dowie, jeśli jeden Autobot zginie. A nawet jakby się dowiedział, to się tym nie przejmie. Megatron postanowił, że sam zajmie się Bumblebee. Musiał jednak jakoś wynagrodzić wiernego sługę. Na razie postanowił udać, że będzie próbował przejąć władzę na Ziemi. Zabrał Steeljaw’a i razem wylecieli z bazy Autobotów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz