Nie wiem ile
to już trwa. Wiem tylko, że mam już dość. To cud, że jeszcze nie wyrwali mi
iskry. Ich wiertło jest za słabe i muszą robić przerwy. W tym czasie zajmują
się całkowitym skanowaniem, pobieraniem informacji. Sprawdzają jak reaguję na
ciepło i zimno oraz ile elektrowstrząsów wytrzymam, zanim stracę przytomność.
Chcą też usunąć kilka moich części. Przed chwilą zostałem pozbawiony
modulatora…
Nie do końca
wiem co planują, ale wydaje mi się, że chcą stworzyć własnego transformera.
Wiedzą już sporo, ale nie to, co najważniejsze. Nie mają pojęcia o energonie.
Tylko on mógłby zasilić ich twór. To jedyne, co mnie w tej chwili pociesza.
Znów wiercą.
To już chyba ostatni raz. Czuję, jak dostają się do mojej iskry. Robią to bez
żadnych skrupułów, jakbym był jedynie maszyną. Dla nich w sumie jestem. Nadal
mam nadzieję, że Bee mnie znajdzie. Tyle, że te nadzieje coraz bardziej słabną.
Silas znów
przyszedł popatrzeć na moje cierpienie. To go bawi. Staram się zachowywać
kamienną twarz, ale nie jest to łatwe.
-Moi
przyjaciele mnie znajdą – powiedziałem cichym już głosem – A ty mocno
oberwiesz.
-Wątpię w
to. Mamy najlepsze zabezpieczenia, a twojego sygnału nie da się wykryć. Nie
uratują cię. Nawet gdyby jakimś sposobem udało im się znaleźć naszą bazę, ty
byłbyś już trupem. Wkrótce dostanę twoją iskrę i nie będziesz mi już
potrzebny. Ale nie martw się, nikt
raczej za robą nie zatęskni.
Oczami
Bulmblebee
Wszyscy
staliśmy w głównym pomieszczeniu i omawialiśmy ostatnie posunięcia M.E.C.H.
Często zmieniają położenie i bardzo trudno ich namierzyć. Ostatnio jednak
stworzyli nową bazę z niezwykle trudnymi do przejścia zabezpieczeniami. W
dodatku znajduje się tylko trzydzieści kilometrów od złomowiska. Oni wiedzieli
gdzie mamy bazę, czekali na któregoś z nas. To powinienem być ja, nie on. Teraz
musimy go jak najszybciej odzyskać.
Zawiadomiłem
drużynę, która w całości (oprócz Fixit’a) stawiła się w bazie. Jack i Miko jadą
razem z nami. Fowler się uparł, choć ja nie wiem, czy to dobry pomysł. Musimy
jednak zaryzykować.
***
Ratchet
odpalił nam most. Nie czekając na rozkaz przebiegliśmy przez niego. Znaleźliśmy
się przed jaskinią, zabezpieczoną tytanowymi drzwiami. Ciężko będzie się
przebić. Miecze Windbalde są jednak bardzo ostre. Po pięciu minutach udało się
jej zrobić dostatecznie dużą dziurę, przez którą mogliśmy przejść. Na powitanie
wyszło nam około dwudziestu żołnierzy M.E.C.H. Później ich przybywało. Z
łatwością ich jednak pokonaliśmy. Niestety czekały na nas kolejne tytanowe
drzwi. Znów musieliśmy czekać. M.E.C.H. się już pewnie zaczął zbierać. Nie mogę
im pozwolić zabrać Sideswipe’a.
Oczami
Sideswipe’a
Wszyscy
biegali, pakowali sprzęt, kopiowali dane jakie udało im się pozyskać. Ktoś
pakował mój modulator. Byli wystraszeni, co oznacza, że pomoc jest w drodze.
Żeby tylko zdążyli, bo wiertło nadal pracuje i zaraz… przewierciło się.
Zatrzymało się jednak przez iskrą. Wielkie, rozgrzane szczypce rozsunęły metal
na mojej klatce piersiowej, zadając mi niewyobrażalny ból. Teraz mieli bardzo
łatwy dostęp do iskry.
Kątem oka
zobaczyłem Silasa. Chyba miał zamiar uciec.
-Mówiłem, że
przyjaciele mnie znajdą – powiedziałem ostatkami sił, ale i tak mnie usłyszał –
Teraz uciekasz niczym tchórz
-To
taktyczny odwrót. Mam, czego chciałem. Ostatnią część zaraz zdobędę. Wszystko
macie zapakować do śmigłowca. Ruszać się! – zwrócił się do żołnierzy, a sam
opuścił bazę tylnym wyjściem.
Szczypce,
które przed chwilą rozszerzały dziurę w mojej klatce piersiowej, teraz zbliżały
się do iskry. Czekałem, aż moje cierpienie się zakończy. Sekundy zostały do
końca mojego życia. Niespodziewanie usłyszałem wielki huk. Ludzie zaczęli
krzyczeć, szczypce się zatrzymały.
-No dalej!
Chodźcie tu! – słyszałem głos Grimlocka.
-Poruczniku!
Sideswipe! – Strongarm… Nie mogłem uwierzyć, że cieszę się, że ją słyszę.
Nagle nad
moją głową zobaczyłem Bumblebee. Był przerażony, pewnie moim stanem.
-Nie martw
się, wyglądam lepiej niż się czuję – wyszeptałem.
-Zaraz cię
stąd zabierzemy. Wyjdziesz z tego.
-Modulator…
Zabrali…modulator – ostatkami sił wypowiedziałem te słowa, po czym straciłem
przytomność.
Oczami
Bumblebee
Zamknął
oczy, ale jego iskra nadal świeciła. Odetchnąłem z ulgą. Musiałem jednak szybko
odebrać im jego modulator. Zobaczyłem ludzi niosących ze sobą jakieś metalowe
pudło. Tu musi być on. Podbiegłem do nich i wyrwałem pudło. Nie myliłem się.
Ludzie uciekli, ale miałem jedną z najważniejszych części bota. Część, którą i
ja raz straciłem…
Windblade
przecięła kajdany Sideswipe’a, a Ratchet otworzył nam most, Ostrożnie
przenieśliśmy rannego bota do bazy, a tam zajął się nim doktor. Kiedy zobaczyłem go w tym stanie, z prawie
wyrwaną iskrą myślałem, że zgasł. Byłem wtedy wściekły, ale również się
obwiniałem. Już dawno powinienem był odkryć kryjówkę M.E.C.H. Leżała tuż pod
naszymi nosami, a ja jej nie widziałem. Nie jeden razy przejeżdżaliśmy obok
niej. Zrobiliśmy wiele błędów, ale chyba żaden tak wielki jak to przeoczenie.
-Bumblebee –
usłyszałem głos Optimusa, ale na niego nie spojrzałem. Nie mogłem przestać
myśleć o Sideswipe’ie – Wiesz, że gdybyś nie odnalazł naszych dawnych
przyjaciół, nie ocalilibyśmy Sideswipe’a. Bardzo dobrze się spisałeś.
-Ale
najpierw zawiodłem. Pozwoliłem im go zabrać.
-Przywódca
musi się liczyć z ryzykiem straty jednego z żołnierzy.
-Wiem o tym.
Chyba po prostu nie przywykłem do tego ryzyka – westchnąłem – Nadal uważam, że
jesteś lepszym przywódcą. To ty powinieneś nam przewodzić. Ja najwidoczniej nie
potrafię.
-Nie każę ci
być przywódcą na siłę, ale wolałbym, byś to jeszcze przemyślał. Muszę się
wybrać na Cybertron, by wyjaśnić sprawę, domniemanego porwania dwóch botów
przez twoją osobę. Wszyscy nadal uważają cię za przestępcę. Kiedy wrócę,
powiesz mi jaką podjąłeś decyzję – pokiwałem głową, a Optimus odszedł.
Ratchet
operował Sideswipe’a jeszcze kilka cykli. Kiedy skończył oznajmił, że bot
wyjdzie z tego, ale minie trochę czasu nim dojdzie do siebie. Jego iskra
została naruszona, przez co ciosy w pierś będą bardziej niebezpieczne dla jego
życia. Rehabilitacja będzie konieczna, ale dopiero za kilka megacyki. Na razie
musi odpocząć.
Postanowiliśmy,
że na razie zostaniemy tutaj, by dotrzymać mu towarzystwa i wspierać jak tylko
możemy. Sideswipe upiera się, że to nie potrzebne, ale dobrze wiem, że
przydałaby mu się pomoc. Choć się do tego nie przyznaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz