środa, 24 sierpnia 2016

Rozdział XVI


-Na Primusa, co ty tu robisz?! – wrzasnąłem na niego i oczywiście spotkałem z tym przenikliwym spojrzeniem, którym mógłby mnie zgasić!

-Ty się mnie jeszcze pytasz? – prychnął i zaczął kierować się w moją stronę – Nie ma mnie tylko kilka megacykli, wracam i co się dowiaduję? Że zostałeś przestępcą, nie czekaj, akurat nim to już i tak byłeś… Zostałeś zbiegiem!

-Sun… Miejże litość… - jęknąłem.

-O nie, tak łatwo to się nie wywiniesz! Nawet nie wiesz jak ciężko było się tu dostać! Musiałem pobyć trochę taki, jak ty i włamać się na statek Prime’a, czego oczywiście szczerzę żałuję – zwrócił się do Optimusa, po czym z powrotem przeniósł wzrok na mnie – Dlatego teraz mnie wysłuchasz i bez gadania wrócisz na Cybertron!

-Skończyłeś? – zapytałem nieco niepewnie, w pełnej gotowości na kolejny wybuch agresji.

-Tak.


-Świetnie. No to, ten… Po pierwsze, wcale nie musiałeś tu dla mnie przylatywać, bo jeżeli zechcę wrócić, to wrócę. A po drugie, przestań się na mnie tak wydzierać! Nie zrobiłem nic złego.

-Naprawdę? A to coś nowego – zakpił.

-O, chcesz się dalej kłócić? Aż się dziwię, że w ogóle odważyłeś się włamać na ten durny statek! W końcu ty NIGDY nie łamiesz zasad!

-W końcu któryś z nas musi być odpowiedzialny za tego drugiego!

-Oboje natychmiast się zamknijcie! – wrzasnęła na nas Windblade – I proszę, powiedzcie mi, że nie mam halucynacji z powodu niedoboru energonu i tutaj naprawdę stoją dwa Sideswipe’y.

-Jeżeli rzeczywiście masz niedobór energonu, to jest nas dwoje – dodał Drift, a ja zaśmiałem się pod nosem. Już miałem się odezwać, kiedy uprzedził mnie Sunstreaker.

-Pozwólcie, że ja to wyjaśnię. Otóż Sideswipe, jest moim debilnym, przepraszam za wyrażenie, bratem bliźniakiem. I chyba nie trudno zgadnąć, który z nas odziedziczył rozum – puścił oczko do Strongarm, która zaczęła śmiać się tak głośno, że chyba ludzie w mieście ją usłyszeli.

-No przezabawne, Sun, ze śmiechu popuściłem płyn hamulcowy, ha, ha! I wiesz co, już wolę być głupi, niż nadęty!

Streaker już miał mi coś odpowiedzieć, ale całe szczęście do rozmowy wtrącił się Bee.

-Dobra, dobra, już dajcie spokój. Sunstreaker dopiero tu przyleciał a już kłócicie się jak stare ludzkie małżeństwo. Dlatego bardzo was proszę choć o chwilę ciszy.

-Ma się rozumieć. I przepraszam za moje zachowanie. Jak zapewne oboje dobrze wiemy Sideswipe bywa…denerwujący – prychnąłem.

-Lizus… - powiedziałem pod nosem i Sun chyba nawet tego nie usłyszał, albo udawał, że nie usłyszał.

-Tak, akurat tutaj muszę się z tobą zgodzić – zmierzyłem bota wzrokiem – Cóż, może przedstawię wam całą drużynę, także naszych ludzkich przyjaciół – zaproponował i zaczął o nas opowiadać i jacy to my jesteśmy zgrani, czyli jednym słowem ściemniał. Chciał się popisać przed starą ekipą.

Nie miałem ochoty tego słuchać, a więc zgrabnie zwinąłem się stamtąd, opuściłem teren złomowiska i skierowałem się prosto do lasu. Nie miałem ochoty spędzać ani minuty dłużej z moim bratem – baranem. Naprawdę nie rozumiem po co on się tu fatygował? Zasady są i tak dla niego ważniejsze ode mnie. A teraz muszę z nim wtrzymać, nawet nie wiem ile. Czy ten świat jest na mnie o coś obrażony, że cały czas mam pecha?

-Sideswipe! – usłyszałem nagle za sobą głos Sunstreaker’a. Czy on naprawdę za mną poszedł? – Zaczekaj! – odwróciłem się i zobaczyłem biegnącego za mną brata.

-Co tutaj robisz? – zapytałem, kiedy już mnie dogonił.

-Postanowiłem skorzystać z tego, że poszedłeś i pogadać z tobą sam na sam. Chcę przemówić ci do rozumu.

-Żebym wrócił na Cybertron? Już ci powiedziałem, że kiedy zechcę, wrócę – odwróciłem się na pięcie i zacząłem iść przed siebie. Niestety Sun się nie poddawał i podążał za mną.

-Mógłbyś okazać mi choć trochę wdzięczności.

-Niby za co?

-Że bo ciebie przyleciałem.  

-Niepotrzebnie.

-Ale przyleciałem – upierał się przy swoim – Chciałem dla ciebie dobrze.

-A skąd wiedziałeś, że mi jest tu niedobrze?

-Jestem twoim bratem bliźniakiem. Wiedziałem, że dzieje się coś złego. Czułem, że ktoś cię krzywdzi – w tym samym momencie zatrzymałem się i odwróciłem do niego – Zapomniałeś, że łączy nas więź? Czułem twój ból, Sideswipe. Wiem, że stało ci się coś okropnego. Dlatego chcę, abyś wrócił ze mną na Cybertron.

Zapomniałem. Co mam powiedzieć, no najzwyczajniej w świecie zapomniałem o tej durnej, łączącej nas więzi. Zapomniałem, że gdybym zginął, on by o tym wiedział i wzajemnie. I pomyśleć, że ta więź kiedyś ratowała nam skórę. Jak zaczęła się wojna, byliśmy zaledwie szczeniakami i nie rozumieliśmy co tak naprawdę się dzieje. Wychodziliśmy o zmierzchu bawić się, biegaliśmy po gruzach i czuliśmy się wtedy tacy dorośli, wolni od wszelkich zasad. Rzecz jasna prędzej, czy później musiało się nam za to oberwać.

Pewnego razu postanowiliśmy pobawić się w chowanego. Sun się chował, a ja szukałem, ale nie zdążyłem nawet policzyć do dziesięciu, kiedy poczułem dziwne uczucie, że mojemu bratu coś grozi. Bez zastanowienia ruszyłem na poszukiwanie, aż usłyszałem jego krzyk. Dotarłem do źródła dźwięku, tym samym go odnajdując. Natknął się na dwa nachlane Decepticony, który naśmiewały się z niego, straszyły i popychały. Nie miałem pojęcia co powinienem zrobić. Sunstreaker był przerażony, ale ja też. Bałem się i o niego i o siebie. Strach dosłownie zmroził moje przewody, nie mogłem się ruszyć nawet o krok. Dopiero, kiedy Streaker oberwał od jednego z nich w twarz, coś we mnie pękło. W sekundzie znalazłem się przy nim, zasłoniłem go własnym ciałem i czekałem na cios.

 Oberwałem po raz pierwszy, potem drugi i jeszcze raz i kolejny. Choć różniłem się od brata lakierem, decepty i tak nie zauważyły, że Sun stoi za mną i byli pewni, że to właśnie jego leją.

Zostawili nas, kiedy moja twarz była cała w energonie, a ja nawet nie byłem w stanie się ruszyć. Upadłem na ziemię, na Sunstreaker’a, byle tylko go nie zobaczyli. Wtedy jemu też by się oberwało. Udałem, że straciłem przytomność, a wiec cony nie widziały już w znęcaniu się nade mną frajdy i poszły w swoją stronę.

Sun wygrzebał się spode mnie i upewnił się, że jeszcze w ogóle funkcjonuję. Całe szczęście żyłem, ale nie miałem dostatecznie dużo siły, by samodzielnie wrócić do domu. Dlatego Streaker wziął mnie na plecy i jakoś doniósł na miejsce, gdzie opatrzyli mnie rodzice.

 Po tym dniu już nigdy więcej nie wymykaliśmy się z domu. Z jednej strony dlatego, że baliśmy się, a z drugiej, bo niedługo później opuściliśmy Cybertron. Robiło się coraz bardziej niebezpiecznie i rodzice stwierdzili, że nie jest już tu dla nas bezpiecznie. Tata został, by walczyć, ale my z mamą wynieśliśmy się na jakąś odległą planetę, razem z innymi rodzinami, gdzie Prime’owie wysłali dla nas zapasy energonu.

Od tego felernego dnia Sunstreaker nigdy nie złamał ani jednej zasady. To właśnie wtedy stał się nadętym baranem, który nigdy nikogo nie okłamuje i zawsze przestrzega reguł. Wiedziałem, że się zmienił, bo czuł się winny za to, co mi się stało, ale nie powinien. Nie oskarżałem go o to, bo w końcu ja sam zdecydowałem się za niego oberwać. Ale on jak zawsze musiał postawić na swoim…


I teraz jest dokładnie tak samo…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz